To czego potrzebujesz
Podnieś ręce w górę, to Białas,Kazzam duet
To prawdziwy rap, to czego potrzebujesz
Przychodzę na ratunek tym co się o niego boją (nadchodzę)
Bo polski rap wciąż ssie pałę, moją
Kiedyś chciałem udowodnić że jestem najlepszy
Dziś ty mi udowodnij że mam słabe wersy dawno już zgubiłem kompleksy
I nie jestem dzieciakiem co się wiezie bo wypił pięć Królewskich (Posłuchaj!)
Typie, ja nie rezygnuję z bitew
Bo ja nie jestem gwiazdą tylko zajawkowiczem
Ale są tacy, którzy myślą, że trzeba ich doceniać
Tak naprawdę mają tu chuj do powiedzenia
Hip-hop to nie tylko sesja nagraniowa
Jak tak to traktujesz, to weź przestań rapować
Słucham polskich MC, treść ich płyt
Zmieścił bym w jednej zwrotce lub zrobił z tego skit (Idioci)
Za legal daliby się wydymać
Ja gram to, by grać, zbytnio tego nie rozkminiam
Ty chcesz ze mną beefu, to lepiej weź klamę
I strzel sobie w łeb, skutki są takie same
Podnieś ręce w górę, to Białas/Kazzam duet
To prawdziwy rap, to czego potrzebujesz
Przychodzę na ratunek tym co się o niego boją (nadchodzę)
Bo polski rap wciąż ssie pałę, moją
Gadałem z pewnym fejmem na temat bitew
I to co mi powiedział jest niesamowite (Sprawdź to!)
On mówi, że "To sport", ja mówię: "Zaraz mordo
Czy hip-hop się nie zaczął od nawijania na wolno?"
Przecież to korzenie", odpowiedział: "Yyy Racja."
I zaczął freestyle'ować, to nie prowokacja
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, gubił się w słowach
Potem słyszałem gdzieś, że go chcieliśmy zakosować (Whatever)
Nie skomentuję tego, polewaj
Raperzy, proszę, zejdźcie na ziemię (Z drzewa)
Zacznijcie dostrzegać, co się dzieje dookoła
Bo tego co robicie, nie uczyła stara szkoła
Nie gadam tego po to, by ugrać trochę fejmu
Po prostu zawszę mówię to, co leży mi na sercu
Znam swoją wartość, Ty ją właśnie poznajesz
I przyzwyczaj się, bo tu na zawsze zostaję, boy
Podnieś ręce w górę, to Białas/Kazzam duet
Prawdziwy rap, to czego potrzebujesz
Przychodzę na ratunek tym co się o niego boją (nadchodzę)
Bo polski rap wciąż ssie pałę, moją
Ciężko się słucha polskich MC's (Gamonie)
Bo ile można, kurwa, nawijać o betonie
Wiem, że kochacie swoje miasta na maksa
A białymi najkami depczecie szary asfalt
Wiem, że mijacie w bramach co rano
Mijacie tych, którym nie mówicie siemano
I jeszcze jesteście charakterni
Szkoda kurwa że tylko w momencie kiedy piszecie wersy
Śmiać mi się chce, kiedy jakaś cipa zgrywa ulicznika
A przełyka ślinę kiedy nas spotyka (Cokolwiek)
Niech ta muzyka w siłę rośnie!
Jestem pasterzem, wy to moje Hip-hop-owce
Skończcie pierdolić, że dajecie emocje
Bo jedyne co czuję was słuchając to żenadę
Każdy włącza ten kawałek jeszcze głośniej
Ktoś w końcu musi zagłuszyć waszą błazenadę, boy