Biały kolor
Siedzę po nocach
Płacze I pisze
Właśnie w ten sposób
Przerywam ciszę
Znów za to samo przepraszam mamo
Mam w głowie kibel pieprzone siano
Wiem ze ci przykro
I serce ci pęka
Syn ledwo żywy w pokoju klęka
To męka
To krew pot I łzy
To ja jestem zły
Na pewno nie ty
Wybacz ze ranie
Nie tak miało być
Mi na tym świecie trudno już żyć
Życzę ci zdrowia
Którego mi brak
Chciałem być wolny
Fruwać jak ptak
A kończy się tak
Że jestem ciężarem
Nie śpisz I czekasz czy wrócę nad ranem
A ja nie wracam
Sprawa zakończona
Musiałem zapić demona
Raz się idzie
A raz leci
I po czasie w głowie świeci
Raz się leci
A raz spada
Aż się niszczy raz układa
Biały pięknym jest kolorem
Potem staje się horrorem
Jak zaufasz to odpadniesz
Jak leciałeś to tak spadniesz
Raz się idzie
A raz leci
I po czasie w głowie świeci
Raz się leci
A raz spada
Aż się niszczy raz układa
Biały pięknym jest kolorem
Potem staje się horrorem
Jak zaufasz to odpadniesz
Jak leciałeś to tak spadniesz