Coś z Cohena
Chodź usiądziemy na tym moście
Wiesz tym naszym nie spalonym
I pogadamy tak najprościej
Powiesz co tam u Twojej żony
Nie to nie tak że ja już całkiem
Wypogodzoną mam urodę
W kieszeni chowam wciąż zapałkę
Ale ją kiedyś rzucę w wodę
Obok Ciebie on ona ono
Zupełnie inni wszystko inne
Patrzę na to przez winogrono
Takie zielone takie winne
W górze słynny niebieski prochowiec
I słońca złota kolia
Czy nie stylowa jest no powiedz
Ta nasza melancholia
Chodź popatrzymy na to zdjęcie
Wiesz to pod światło ocalone
Od serca czulsze miałem ręce
To dobrze Pytasz się o żonę
Nie nie żałuję patrzę w przyszłość
Gdzie kadrów z życia rosną góry
Lecz już na żadnym nic nie wyszło
Jak wtedy w maju Ty i chmury
Obok Ciebie on ona ono
Zupełnie inni wszystko inne
Patrzę na to przez winogrono
Takie zielone takie winne
W górze słynny niebieski prochowiec
I słońca złota kolia
Czy nie stylowa jest no powiedz
Ta nasza melancholia
Chodź posłuchamy jak się śmieją
Te nasze dzieci niezrodzone
Chodź zobaczymy jak się dzieją
Te nasze losy niespełnione
A Ty odwrócisz się tak głupio
Ty będziesz miała szkliste oczy
I tylko szybszy serca stukot
„Dobrego życia" „Dobrej nocy"