Dom Na Przeklętym Wzgórzu
Środek nocy budzę się coś przerwało mój sen
Zimny pot oblewa ciało widzę pokój we mgle
To było takie realne czuję dotyk jej dłoni
Znów płakała nade mną żeby ze sobą coś zrobił
W ustach czuję alkohol przecież nie piłem tego dnia
Słyszę dziecięcy głos mówi nadszedł twój czas
Na przemian krzyk i płacz dobiega z łazienki
Nagle czuję ten ból jakby ktoś wyrywał mi zęby
Zimne kombinerki krew zabiera oddech
Napis na ścianie to dopiero początek
Nie mogę się poruszać w kolanach mam gwoździe
W koncie salonu już oszczą na mnie noże
Boże proszę niech ktoś skończy ten koszmar
Ze starego gramofonu leci szatańska melodia
Piekielna orgia wymot ognia
Martwe panny młode biorą kąpiel w narządach
Wymiotuję żółcią na plecy mi upada pękające lustro
Słyszę głośny śmiech jest coraz bliżej zaraz dopadnie mnie
Nie uciekniesz nam kurwo dziś jesteś nasz
Nie zostanie z ciebie popiół zeżre cię kwas
Dlaczego to robisz przecież nie zawiniłem
Niewinnemu człowiekowi wyrządzasz krzywdę
Przestań mówię nie zasługujesz by żyć
Zmarnowałeś wszystkie szanse na to żeby być kimś
Ty wolałeś pić każdy taki sam dzień
Dziś to koniec słyszysz Nadszedł twój kres
Obiecuję zmianę proszę będę kimś lepszym
Czeka na ciebie robota będą w piekle cię pieprzyć
Widzę blask maczety zmierzający ku głowie
W myślach zaczynam modlitwę przebacz mi Boże
Budzę się i słyszę głos nie będzie kolejnej szansy jeśli spieprzysz to
Spójrz na mnie Czy to rozumiesz
Jeden błąd i zabieram duszę