Orkiestry dęte
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - lala
Niby nic, a tak to się zaczęło
Niby nic, zwyczajne "pa pa pa"
Jest w orkiestrach dętych jakaś siła
Bo to było tak
Babcia stała na balkonie, dołem dziadek defilował
Ledwie go ujrzała, nieomal zemdlała: skrapiać trzeba było skronie
Dziadek z miejsca zmylił nogę, pojął: czas rozpocząć dzieło!
Stanął pod balkonem, huknął jej puzonem, no i tak to się zaczęło
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - lala
Niby nic, a tak to się zaczęło
Niby nic, zwyczajne "pa pa pa"
Jest w orkiestrach dętych jakaś siła
Bo znów było tak
Mama stała na balkonie, dołem tatuś defilował
Ledwie go ujrzała, nieomal zemdlała: skrapiać trzeba było skronie
Dziadek z miejsca zmylił nogę, pojął: czas rozpocząć dzieło!
Stanął pod balkonem, huknął jej puzonem, no i tak to się zaczęło
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - lala
Niby nic, a tak to się zaczęło
Niby nic, zwyczajne "pa pa pa"
Jest w orkiestrach dętych jakaś siła
Bo znów było tak
Próżno bowiem na balkonie, czekam by ktoś defilował,
Żebym go ujrzała, nieomal zemdlała, by mi nacierano skronie
Żeby z miejsca zmylił nogę, tak jak tamtym się zdarzyło,
Stanął pod balkonem, huknął mi puzonem, by mi także się spełniło.
Stanął pod balkonem, huknął mi puzonem, by mi także się spełniło.
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa
Pa pa pa - pa ra pa pa pa pa ra
Pa pa pa - lala