Ekstaza Intelektualna
O Boże, myśl taka mi się tli
Że w głębi duszy nie ufasz mi
Twych świateł snopy tną widok jak nóż
Źrenice do mroku przywykły mi już
Próbuję zgubić bezsensu smak
Lecz szczypie w język, wywija go na wspak
Na cóż mi glowa niegotowa na raj?
Budujesz napięcie, to puentę też daj
I tak, i tak wciąż martwię się
Czy dół jest w dole, dno na dnie?
Gorący asfalt do krwi stopy żre
Przede mną droga, co jak język rozwija się
Ci mówią „nie" , ale tamci mówią „tak”
I skromność radzą, błogosławią pytań brak
Twych opon huk coraz bliżej, bliżej już
Rozgrzany metal w moją stronę pruje przez kurz
Dywagują czy wzbiję się w górę, czy w dół
Opadnę prosto w blender twych kół
I w górę…
Czy w dół jest w dole, dno na dnie?
Przyjdź i zapewnij, że nie znika świat
Kiedy śpię
I tak, i tak wciąż martwię się
Czy dół jest w dole, dno na dnie?
Przyjdź i zapewnij, że nie znika świat
Gdy zapadam w sen