Lek na nieśmiertelność
Bąbel, muszę wziąć oddech
Będzie dobrze
Zrobić odwet klątwie, co w dół ciągnie
Muszę wziąć oddech
Będzie dobrze
Zrobić odwet klątwie, co w dół ciągnie
Bąbel, muszę wziąć oddech
Będzie dobrze
Zrobić odwet klątwie, co w dół ciągnie
I rozmienia mnie na drobne drobinki cząstek
Oddech powietrzem, co niesie mnie bezwonnie
Ale moje nozdrze czuje w nim zapach wspomnień
Oddech - muszę złapać, muszę złapać
Oddech - potem odegram swój roleplay
Ale najpierw złapię oddech, ja, ja, ja
Wdech, wydech, znowu gdzieś idę, na pohybel tym co patrzą z boku
Przez szybę ten deszcz bije, niech ostudzi i da mi spokój
Wdech wydech, repeat jak delay, może ból minie, jak zakopię topór
Gdzieś w tyle chcą wbić sztylet, ale w to wbiję teraz full focus
Przez chwilę być motylem, leć, choć tyle tych spraw w toku
Na tysiąc pierwszy problem idę te tysiąc kroków
Mijam te zapomniane parki, w nich zakochane parki
A ja zabiłem swoją Laurę, jak Kartky
Jak mam się zaprzyjaźnić, skoro ból przy jaźni
Bąbel, nie musisz mówić nic, tylko przytaknij
Dobry wieczór, znowu frunę w górę w taki chłodny wieczór
Kilkanaście centymetrów ponad ludzi tłumem na bezdechu
Leczę strumień swoich lęków pod tytułem Dziury gdzieś tu
Szukam kształtów, tam gdzie nie ma tekstur
Czasu, w którym rządzi przestój, drogi, gdzie nie ma zakrętu, ziom
Się wali w deklu od tych sentymentów, yo
Bąbel, muszę wziąć oddech
Będzie dobrze
Zrobić odwet klątwie, co w dół ciągnie
I rozmienia mnie na drobne drobinki cząstek
Oddech powietrzem, co niesie mnie bezwonnie
Ale moje nozdrze czuje w nim zapach wspomnień
Oddech - muszę złapać, muszę złapać
Oddech - potem odegram swój roleplay
Ale najpierw złapię oddech, ja, ja, ja
Bang, bang, robię wdech, wdech, a jesienny liść nad nami
Ten pęd, pęd, jakbym biegł, biegł, to wzrokiem nie okiełznam ich
I skoro w górę niesie liście chłodny wiatr do gwiazd
Podążam śladem za nimi, czy to już follow up?
Ogarniam, nie ma co kminić, gotowość mam do zmian
Przekładam szczerość nad image, nagrałem Balkonmind
Nie tylko słowa, a czyny - Samuel Syko Sam
Wrażliwość nabyta z ksywy, ja w sobie ogień mam
Opał, pow, nie zatrzymasz mnie jak się rozpędzę
Marzenia, które drzemią we mnie przestały być senne
Najpierw dały spełnienie, później mi przyniosły pengę
Robię muzykę dla tych, dla których to ma znaczenie
Znalazłem siebie i wierzę, że to już przeznaczenie
Wszędzie zostawiam swój ślad, więc może to przez znaczenie
Może to przez twierdzenie, że wolę zostać z boku
Na tysiąc pierwszy problem spacer tysiąca kroków
Bąbel, muszę wziąć oddech
Będzie dobrze
Zrobić odwet klątwie, co w dół ciągnie
I rozmienia mnie na drobne drobinki cząstek
Oddech powietrzem, co niesie mnie bezwonnie
Ale moje nozdrze czuje w nim zapach wspomnień
Oddech - muszę złapać, muszę złapać
Oddech - potem odegram swój roleplay
Ale najpierw złapię oddech, ja, ja, ja