Dzień sądu
Chcesz czy nie będzie to Twój ulubiony joint
I nie ważne lazy flow czy wkurwiony pod prąd
Bro nie trzeba buntowników by zanucili refren
To gówno jest najcięższe zmienia ludzi w bestie
Od zawsze jestem bestem jak Bezczel magia słów tu
Laski dostawały szmergla typów ścinało z nóg
Znów pogłoski wpada w cug nie smutas jak Cugowski
No bo znowu w życiu wyszło nie było innej opcji
Dla jednych głupcem dla innych sztukmistrzem
Kochaj lub nienawidź w radiach nie ma mnie na liście
I sprzedawane liście jakiś pismak dźwiękowiec
Różne scysje nie zapomnę sesje alkoholowe
Dziś podejście bardziej zdrowe dystans nie czyni mnie pizdą
A komentarz motłochu w sieci złotem jak Bitcoin
Jak sitcom śmieszy grono co chce mnie widzieć martwym
Już polana łycha z Lidla piątek po pracy zabawni
Nie chcę nikogo osądzać nie chcę być osądzany
Nie chcę nikogo poniżać nie chcę być poniżany
Nie chcę nikogo skrzywdzić sam nie chcę być zraniony
A gdy nadejdzie mój dzień wywieszę Wstęp Wzbroniony
Nie chcę nikogo osądzać nie chcę być osądzany
Nie chcę nikogo poniżać nie chcę być poniżany
Nie chcę nikogo skrzywdzić sam nie chcę być zraniony
A gdy nadejdzie mój dzień wywieszę Wstęp Wzbroniony
Śmiechy masz z dzieciaka że się wozi starą betą Typie
Sam się wozisz Toyota cwelica
Że znów Jacek ciągle o tym samym numer pisze
A Ty mądralo co robiłeś przez swoje pół życia (mordo co robiłeś)
Nikt mnie nie nalicza to nie są dziewięćdziesiąte
Mam do kogo pójść jeśli mam kolego problem
Zapierdalam cały dzień szeroko uśmiechnięty
Tylko na tych zdjęciach mam poważną mordę
Charyzma to nie głos tylko chłopie osobowość
Ten co głośniej krzyczy to dla Ciebie większy kot
Że gadają Ci raperzy że są z biedy to jest prowo
Tak nie może być skoro Ty od dziecka doisz sos
Dwadzieścia pare lat zgorzkniały jak stary cwel
Nic dobrego nie potrafisz mówić już o ludziach
Bedogie z Narkopop no i Rychu Pe
Nie patrzymy z góry chłopcze na chuj było się wczuwać
Nie chcę nikogo osądzać nie chcę być osądzany
Nie chcę nikogo poniżać nie chcę być poniżany
Nie chcę nikogo skrzywdzić sam nie chcę być zraniony
A gdy nadejdzie mój dzień wywieszę Wstęp Wzbroniony
Nie chcę nikogo osądzać nie chcę być osądzany
Nie chcę nikogo poniżać nie chcę być poniżany
Nie chcę nikogo skrzywdzić sam nie chcę być zraniony
A gdy nadejdzie mój dzień wywieszę Wstęp Wzbroniony
Wykupiłem lot do piekła nakurwiałem jak Gagarin
Miejsce w ciężarówce wypełnionej trupami
Przecież jutra miało nie być nie pytałem co z nami
Że na każdy temat znam odpowiedź byłem gotów zabić
Śmierć ponoć uszlachetnia mnie to jakoś nie bawi
Nie zamierzam sprawdzać ile mi oddacie chwały
Mam odwagę żyć to Ricardo plus przywary
Zamiast wrzawy gdy kondukt będzie mijał dzielnię Got it
Byłem zawsze przy Tobie gdy mnie potrzebowałeś
Byłem twoim ojcem siostrą bratem i ratowałem
Byłem w najgorszych momentach znam Cię lepiej niż Ty mnie
Ile razy mi pisałeś jak do dupy jest źle
Ile razy dziękowałeś potem bezmyślny hejt
Łatwość zapominania to normalka w tej grze
Nie zapomina net wysrywając farmazon
A ja leżak parasolka piona dla ludzi z klasą
Nie chcę nikogo osądzać nie chcę być osądzany
Nie chcę nikogo poniżać nie chcę być poniżany
Nie chcę nikogo skrzywdzić sam nie chcę być zraniony
A gdy nadejdzie mój dzień wywieszę Wstęp Wzbroniony
Nie chcę nikogo osądzać nie chcę być osądzany
Nie chcę nikogo poniżać nie chcę być poniżany
Nie chcę nikogo skrzywdzić sam nie chcę być zraniony
A gdy nadejdzie mój dzień wywieszę Wstęp Wzbroniony