Vanilla Sky
Ambicja to jedyne cenne hasło naścienne
Kiedy kolejno gasną lampki, uczucia i więź
Ściemniając sam sobie
Że kiedyś ujrzą światło dzienne
Marzenia senne, więc
Kiedy zapada noc, mam jasność, że
Będę śnił o tym, przez co nie mogę zasnąć już
Włożony trud, wyjęty hajs
Był sobie król, był sobie paź
Jestem artystą
Mój plan to zabłysnąć w Hessdalen
Artystą - powiedziałem to
Czy tylko pomyślałem?
Zapalają się latarnie miasta
I błyszczy asfalt
A ich ckliwe kłamstwa stają
Się prawdziwe jak parezjasta
Bez fizyki, agonii, bólu i Alghedonii
Scena, gdy uciekasz
To ta jedna z moich ulubionych
Oczy szeroko zamknięte
Wciąż martwe receptory
Powiedz mi dokąd tak biegnę i
O czym śnią niewidomi
Dlaczego marznę w tym cieple
Trzymając dłonie przy dłoni
Świadomie nucąc ten rekwiem
Chcę zabrać więcej niż oni
Dogonić cię i beztrosko zabijać czas
Ale to chyba nie w tym śnie Vanilla Sky
Tak zwane "Prawdziwe ja" wzywa
Cię do odpowiedzi i gdy ambicja to jad
Co w tobie głęboko siedzi?
To będziesz tym jadem pluł i
Słabych przecinał w pół
Pożegnaj spokojny sen, ryju
Bo on cię już nie odwiedzi
Jak już śpię, a rzadko śpię
Jak już śpię, a rzadko śpię
Znam ten zaułek
Zawsze bałaś się leków na sen
I tego typa, który krzyczał new age
I te furę, i ten trunek, kurwa, trunek
Który piłem wcześniej i te bramy, i te
Fajnie, że jesteś, fajnie, że jesteś
Fajnie, że jesteś, fajnie, że jesteś
Nie trzeba było umierać, to moja bezsenność
Dla jednych nie kurwa, jeszcze nie teraz
Jeszcze nie teraz
Tak zwane "Prawdziwe ja" wzywa
Cię do odpowiedzi i gdy ambicja to jad
Co w tobie głęboko siedzi?
To będziesz tym jadem pluł i
Słabych przecinał w pół
Pożegnaj spokojny sen, ryju
Bo on cię już nie odwiedzi
Małe zdarzenia, duże konsekwencje
Włożony trud, wyjęty hajs
To bez znaczenia, a może nawet trochę więcej
Małe zdarzenia, duże konsekwencje
Był sobie król, był sobie paź
To bez znaczenia, a może nawet trochę więcej
A to już jest koniec? Patrz pan!