Kwiecień

I nie potrzebuję żadnych leprechuanów by dotykać tęczy
I nie potrzebuję innych czarów, sprawdzać czy coś w kieszeni brzęczy
I nie potrzebuję niczego już oprócz tej magicznej obreczy
Co trzyma nas tu jak dwa nierozłączne obiekty
Oba atomy - brak teorii tu grawitacji
Czuję się dzisiaj jakbym... przestał coś znaczyć
(Właściwie to nigdy nic nie znaczyłem)
Jednak to teraz to takie coś, że nie nie umiem tłumaczyć
Po prostu chyba pierwszy raz doświadczyłem
W kwietniową porę snuję się tu mynkolem do centrum
W kwietniową porę dni stają się dłuższe jestem bez lęku
Niczego się już nie lękam gdyż strach zatrzymał się w fenqihu
A ja czuję się jak nigdy i mówię thank you

Moja mała lady punk
Co chce być wielka
Zawsze musi być ktoś kto depcze po piętach
Tam gdzie pieta tam laury na zwycięzcach
To kwietniowa przerwa
Przestan

I nie tłumacz mi jak bardzo się w tym zatracam
Tyle razy słyszałem już jak bardzo nic mi się nie opłaca
Że bujam wciąz w obłokach zamiast stawiać na rubrykę praca
A teraz zobacz kurwo jak rap mi się zwraca
Czuję się jak bym okrążył świat - zawrócił glob
A wszystko co teraz wydaje się obce to six o clock
Prawdziwe południe, bo naprawdę ono teraz jest
I miasto jest takie puste - że nie umiem uspołecznić się
Czysta hiperbola - a my w hipermarket znowu wybieramy co na siestę zgarnę
Ty wybierz bo ja sie nie znam hiper.. hiper trofia przestań
Jeszcze chwila będziesz tu potrzebowała skarbie dwóch mieszkań
Dobra żartuje to jasne, ale jak co to przecież to ogarnę

Moja mała lady punk
Co chce być wielka
Zawsze musi być ktoś kto depcze po piętach
Tam gdzie pieta tam laury na zwycięzcach
To kwietniowa przerwa
Przestan

Wszystko co dobre się nie kończy szybko
Za szybką mamy własny świat
Wszystko co złe się zaczyna wolno
Wtedy przeczę sobie sam
Kwiecień dla mnie miesiącem miłości
Żaden horoskop amor tego mi nie dał
Kwiecień plecień wciąż przeplata
Tak narodził się mój maj