Lilie
Zbrodnia to niesłychana
Pani zabija pana
Zabiwszy grzebie w gaju
Na łączce przy ruczaju
Grób liliją zasiewa
Zasiewając tak śpiewa
Rośnij kwiecie wysoko
Jak pan leży głęboko
Jak pan leży głęboko
Tak ty rośnij wysoko
Potem cała skrwawiona
Męża zbójczyni żona
Bieży przez łąki przez knieje
I górą i dołem i górą
Bieży w dół strumyka
Gdzie stary rośnie buk
Do chatki pustelnika
Stuk stuku stuku stuk stuk
Do chatki pustelnika
Stuku stuku stuk
Niewiasto pan bóg z tobą
Co ciebie tutaj niesie
Wieczorną słotną dobą
Co robisz sama w lesie
Tu za lasem za stawem
Błyszczą mych zamków ściany
Mąż z królem bolesławem
Poszedł na kijowiany
Nie dochowałam wiary
Ach biada mojej głowie
Król srogie głosi kary
Powrócili mężowie
Starcze wyznałam szczerze
Ty głoś świętymi usty
Jakie mówić pacierze
Gdzie mam iść na odpusty
Niewiasto rzecze stary
Więc ci nie żal rozboju
Ale tylko strach kary
Idźże sobie w pokoju
Rzuć bojaźń rozjaśń lica
Wieczna twa tajemnica
Pani z wyroku rada
Jak wpadła tak wypada
Bieży nocą do domu
Nic nie mówiąc nikomu
Jadą jadą w tę stronę
Tuman na drodze wielki
Jadą jadą panowie
Nieboszczyka bratowie
A witajże czy zdrowa
Witajże nam bratowa
Gdzie brat nieboszczyk brat
Już pożegnał ten świat
Kiedy dawno rok minął
Umarł na wojnie zginął
To kłamstwo bądź spokojna
Już skończyła się wojna
Brat zdrowy i ochoczy
Ujrzysz go na twe oczy
Czekają przeszła zima
Brata nie ma i nié ma
Czekają myślą sobie
Może powróci wiosną
A on już leży w grobie
A nad nim kwiatki rosną
A rosną tak wysoko
Jak on leży głęboko
A rosną tak wysoko
Jak on leży głęboko
Słuchaj pani bratowo
Przyjm dobrze nasze słowo
My tu próżno siedzimy
Brata nie zobaczymy
Ty jeszcze jesteś młoda
Młodości twojej szkoda
Nie wiąż dla siebie świata
Wybierz brata za brata
Nie wiąż dla siebie świata
Wybierz brata za brata
Pani ich widzi w gniewie
Co mówić sama nie wie
Prosi o chwilkę czasu
Bieży sama do lasu
Bieży w dół do strumyka
Gdzie stary rośnie buk
Do chatki pustelnika
Stuk stuku stuku stuk stuk
Do chatki pustelnika
Stuku stuku stuk
Idź za mąż póki pora
Nie lękaj się upiora
Martwy się nie ocuci
Twarda wieczności brama
I mąż twój nie powróci
Chyba zawołasz sama
Lecz jak pogodzić braci
Kto weźmie a kto straci
Najlepsza będzie droga
Zdać się na los i boga
Niechajże z ranną rosą
Pójdą i kwiecie niosą
Niech każdy weźmie kwiecie
I wianek tobie splecie
I niechaj doda znaki
Żeby poznać czyj jaki
I pójdzie w kościół boży
I na ołtarzu złoży
Czyj pierwszy weźmiesz wianek
Ten mąż twój ten kochanek
Zbliża się czas wesela
Zaledwie słońce wschodzi
Wybiegają dwaj młodzi
Pani śród dziewic grona
Do ślubu prowadzona
Wystąpi śród kościoła
I bierze pierwszy wianek
Obnosi go dokoła
Oto w wieńcu lilije
Ach czyjeż to są czyje
Kto mój mąż kto kochanek
Kto mój mąż kto kochanek
Tyś moja mój to kwiat
Między lilii kręgi
Uplotłem wstążek zwój
To mój to mój to mój
Kłamstwo drugi zawoła
Wyjdźcie tylko z kościoła
Miejsce widzieć możecie
Kędy rwałem to kwiecie
Rwałem na łączce w gaju
Na grobie przy ruczaju
Okażę grób i zdrój
To mój to mój to mój
Okażę grób i zdrój
To mój to mój to mój
Wtem drzwi kościoła trzasły
Wiatr zawiał świece zgasły
Wchodzi osoba w bieli
Znany chód znana zbroja
Staje wszyscy zadrżeli
Staje patrzy z ukosem
Podziemnym woła głosem
Mój wieniec i ty moja
Kwiat na mym rwany grobie
Mnie księże stułą wiąż
Zła żono biada tobie
To ja twój mąż twój mąż
Wstrzęsła się cerkwi posada
Z zrębu wysuwa się zrąb
Sklep trzeszczy głąb zapada
Cerkiew zapada w głąb
Ziemia ją z wierzchu kryje
Na niej rosną lilije
A rosną tak wysoko
Jak pan leżał głęboko
A rosną tak wysoko
Jak pan leżał głęboko
A rosną tak a rosną tak
A rosną tak wysoko jak głęboko