Mula
Cookin up
Cookin up
Cookin cookin cookin cookin cookin up eej
Cookin up eej
Grrr
Nie chcę tu zamulać ani topić się w bólach
Nie chcę tu zamulać ani topić się w bólach
Jednych męczy przeszłość a mnie future i mula
Po etatach zapierdalam jak folbluty po torach, damn
O szesnastej zmywam się jak z zębów Oral B
Wiesz, a rap jest dla mnie jak jebana trampolina
Dzięki której jak Rayman od dna się odbijam
Nieustannie gonimy sos, weekendy w oparach wódki
Nieustannie gonimy go, a wokół słychać tylko bullshit
Rynek pracy w Polsce to jakaś kurwa kpina
Nie ruszam się stąd a i tak jakbym dawał dyla
I nie chodzi mi po głowie żaden pieprzony wyjazd
Bo moje miejsce jest tam gdzie moja rodzina
Są wartości cenniejsze niż te dziengi, dziengi, dziengi
Pomimo to, chce w chuj mieć tej pengi
Bo nie potrafię kurwa ani nie chcę być oszczędny
Byłbym milionerem, gdyby płacili mi za błędy
Ej, co, co to miałem teraz
Skrr pow!
Pow! Pow pow pow pow
Jedziemy
Grra
Pierdolę ten panujący wokół nas bałagan
Świat chce narzucać nam jakieś chore wymagania
Jakbyśmy jak président nie mieli własnego zdania
A tutaj dla połowy tramal jest jak jebana szama
Ci ludzie po lombardach zastawiają swoje życie
A jedyne kto nad nimi czuwa to kurwa wierzyciel
Ich twarze jak wymalowane, ale to nie make up
Rysy na nich to przeżycia, nie założysz szkiełka
Uśmiecham się do innych, ale wcale im nie ufam
Nić porozumienia między nami jak ganja krucha
Ty możesz myśleć, że dobrze mnie znasz
A dobra to jest mina do złej gry i ładna twarz
I jeśli oczekujesz, że coś się samo zmieni
Może być pewna, że tu nic się nie zmieni
Bo wszystko masz wyłącznie we własnych rękach
Więc nawet nie ma sensu tu na innych zerkać
Ta ilość potknięć jest wyznacznikiem dokąd zajdziemy
Dlatego muszę zbierać się co chwilę z tej gleby
Tutaj każdy jest jak belfer, bo chce Cię ocenić
Pierdol to i biegnij po swoje jak maratończycy z Kenii