Wake
Nasz prezydent jest martwy ta
Chwalmy Pana Patrz
Chwalmy Pana Patrz
Nie musisz dłużej mnie szukać bo jestem enter enter
A dobrze już wiesz że zaszczepiam idee gdy tylko wejdę (weź)
Znowu jak Hakim nanoszę korektę
Na wady postawy ukryte pod mięsem
„Gimme a shelter" anioły z Altamont
Już idą po ciebie jak banujesz prawo
Szanujesz szafot jak Nawaho stepy
To dadzą ci broń i zaciągną w szeregi
Jak Jagger na czarno maluje te ścieżki bo kręcisz się w bardo jak zraniony rekin
Od Abisynii po fiordy w Norwegi wciąż szukamy pełni i reguły rzeczy
Szkoda że Rebis wybili nam z głowy a zręby kultury to śmietnik utopii
Masy chcą rzezi a rzadziej miłości zapytaj Freuda o co tu chodzi
Masy chcą smyczy i ciasnej obroży przy tym spowitych w opary wolności
Możesz opatrzyć obawy w dowody i tak nie wiedzieliby co z nimi zrobić
Jak próbujesz światło zanosić w ciemności uważaj na tych którzy pragną w nich brodzić
Tak pomiędzy nami to my a poza tym już nic jak nie liczysz wiary w coś więcej
Potęga władzy to mit ale wciąż wabi psy by stały na straży jak cerber
Ja w kolejne porcje się sączę jak eter ty nastawiasz uszu gdy stawiam kolejkę
To nowe stworzenie bo wracasz do siebie i wiesz już że nigdy nie będzie jak wcześniej
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt
Ja za sztywne ramy rusztowań nie wejdę to za sztywne ramy dla słowa prelegent
Jak wyrocznia Pana posłana do ciebie dla opamiętania to coraz trudniejsze
Wiem że nie chcę dłużej ufać wszystkim wliczając siebie to ten Inny we mnie chce
Więc na siebie ciągle biorę wszystkich wdycham ich biedę lęk rozpacz i grzech ej
Sam chyba tego nie zniosę pomóż może zapytam o drogę pretorów
Ich dłonie pomocne jak płomienie stosu ja chłonę tę ospę jak żołnierz z ołowiu
To rządy Edomu trzy kreski od kodu jak znamiona bestii my w ramionach bogów
Uśpieni jak sojusz światowych kolosów znów w pył się obróci co powstało z prochu
Nie chcę się wyrzec absurdu wybacz spróbuj to poczuć jak połowę życia
Jeżeli czasu nam stale ubywa uh bywa
Ten świat jak Aswerus się stoczył z Golgoty i tuła się dalej po zboczach głupoty
Rozpoznasz go w opasłych tomach o zbrodni wciąż nie zmalał popyt na te leksykony
On w sumie nie wiele zmieniony a przykuwa wzrok jak kolory przeźroczy
Masz inne widoki niż ci na widowni i tak nie odkujesz się od ich przenośni
Gdzieś u boku podobnych ale wciąż przepadam jak w wodę kamień Go
Bo niby wytyczono plansze stąd na krawędź i jeszcze dalej chodź
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt
To tylko oni a ty to tylko oni a ty
To tylko oni a ty bez ciebie oni to nikt