Sobowtór
Rozumiesz? Pieprzona iluzja
Która patrzy mi prosto w twarz
Aha
Ten ból dopada mnie coraz bardziej
Wszystko nagle zaczyna się sypać
I kiedy w lustro na siebie patrzę
Moje serce w bezruchu zastyga
Co mam ci powiedzieć? To tylko pustka
Wszystko mnie tu wkurwia dobija
Nadal patrzę na odbicie z lustra
Iluzja która jest kurwa prawdziwa
Milczę i nie mam zamiaru się odezwać
Coś innego mówi to tylko słowa
Jednak coś zapiera dech w piersiach
I nasuwa myśl żeby kogoś zamordować
Spójrz na to moimi oczami
Poczuj mój wewnętrzny chłód
Ty dokładnie wiesz jak łatwo zranić
I nie masz pojęcia jak to trzymać w ranie sól
Z jeden strony diabeł szepcze kusi
Z drugiej bóg krzyczy co jest dobre
I jeden z drugim chce mnie przekupić
I kogo mam wybrać jak nie ufam nawet sobie
Milczę i nie mam zamiaru krzyczeć
Mam zamiar zapaść w bezpowrotny sen
Powiedz że jeśli znienawidziłem życie
To powinienem kochać śmierć
Lęk nawiedza mnie każdej nocy
Żeby odpuścił trzeba go przezwyciężyć
Stanąć mu w twarz ale powiedz co zrobić
Jak najbardziej mnie przeraża widok zaciśniętej pętli
Co się ze mną dzieje nie wiem
Głos serca milczy
Jeszcze stoję przed lustrem i patrzę na siebie
Ale już chyba pora stać na szubienicy
Nie jestem tym kim byłem wcześniej
Zbijam lustro odbicie mnie wkurwia
Ten gest przynosi 7 lat nieszczęść
Ale w moim przypadku nie przyniesie nawet jutra
Stoję sam sam na sam z tobą
Ciągle wzrasta temperatura strachu
Czuję ciarki jakby ktoś tu stał obok
Ale to jeden z wielu paranoicznych objawów
Milczę a moje serce szybciej biję
Nadszedł czas żeby zmierzyć się z lękiem
Mam przeczucie że coś tu zaraz zginie
I na szyję wkładam pętle
I stoję na tym krześle
Ciągle poce się ze zdenerwowania
Ostatnie słowa krótko i z sensem
Nigdy nienawidziłem tego świata
W piekle mam już zaklepane miejsce
Następuje zsunięcie
Usta plują ostatnim powietrzem
Teraz konwulsje i w końcu bezdech