Testament studenta
Jestem student z braku floty
Lecz z wszystkiego sobie drwię
Mieszkam sobie na poddaszu
I mam lubą vis à vis
U sąsiadki kwitną kwiatki
Sześć doniczek stoi w rząd
Czasem czasem z tego okna
Wyjrzy jakaś główka blond
Wreszcie los sprzyja mi sam
Że ja ujrzałem coś tam
Przy blasku księżyca co lśni
Ona pokaże ci
Jedwabne majteczki utkane jak z piór
Koronki wstaweczki pończoszki ażur
Lekkie powiewne falbanki
Utkane jak z morskiej pianki
I odtąd w mą myśl się wdarł
Istny miłosny czar
Dzisiaj jestem już żonaty
Gospodarną żonkę mam
Nosi swoje skromne szaty
Nosi tu i nosi tam
Lecz nie widzę takiej mody
Takiej mody jakiej wprzód
Chyba gdzieś tam w nowoczesnym
Magazynie mód
Jak żeś bracie frajer to się żeń
I patrz na nią tak jak ja co dzień
Przy blasku księżyca co lśni
Ona pokaże ci
Wełniane majtochy szerokie o tak
Z perkalu barchanu tra la la la la
Gdy widzę te wełny barchany
Odwracam się twarzą do ściany
I marzę by przyśnił się sen
O jedwabnych majteczkach sen
Gdy widzę te wełny barchany
Odwracam się twarzą do ściany
I marzę by przyśnił się sen
O jedwabnych majteczkach sen