Kamienie
Każde słowo jak enigma
Ale nie chcę żałować ich potem
Że niewypowiedziane w myślach zostalo
Bo może przelałoby to ten
Mur, który między nami od lat stoi już
Jak totem ale jakbym się nie starał nie
Dochodzi żadne znów #impotent
Mówią myśl, co mówisz
Zanim powiesz co myślisz bełkotem
Ale mam swoje zdanie i wolę wykrzyczeć je
W twarz niż kryć się przed losem
Mam już parę wiosen na karku, za dużo
By rzucać się błotem
Daj argumenty mi konkretny deal
Zamiast znów obchodzić
Się bokiem trochę nas czas pozmieniał, ha?
Dziwny przypadek, ale nie jak Benjamina
Bo mi prędzej przypomina przeciwieństwa smak
Niech spieprza zal
Za dużo już poszło energii na to
Ta, a razem podobno silniejsi #NATO
(a między nami ściana)
Chcę unieść się, biec nie chce więcej nie
Pod murem gdzieś nie chce więcej nieść
Kamieni, które mnie, obciążają wiem
Ściągają mnie w dół, wyrzucam je już
Nie czuję żalu już, choć to nie było łatwe
Bo straciło znaczenie wiele rzeczy
Które kiedyś uważałem za ważne - błąd
Bo widziałem marne tło
Wciąż czekam na karmę swą
Jak Prometeusz dałem wiele ognia im
Wiec powiedz mi czemu marzłem wciąż
Dziś dalej z boku patrze w to, obstawiam
Ilu z nich padnie
Zo-stawiam sobie tylko garstkę wspo-mnień
Które dla mnie ważne są
Reszta zostaje na dole, bo
Nie jestem Syzyfem, żeby na górę piąć
Głaz, który je-dyne co daje to
Ciągłą możliwość spadku w głąb
Otchłani psychicznych odmętów
Które krępując krok trzymają w miejscu mnie
Mówią sky is the limit - nie
Ale wiem, że muszę przelecieć nad nim
A nie o niego rozbijać łeb
O mur, o mur, o mur