#6
Jak chciałem nie być sam musiałem być pod wpływem
Jeszcze częściej kiedy chlam jest do żyję synonimem
Zanim wreszcie się zabiję przestawię w „się" literę
Zacznę z wysokiego C i otuli nas cement
Gdybym mówił szczerze stanęłoby w gardle
Gdybym miał spłacić cenę bym się zadłużył najpierw
Gdybym wiedział co się stanie wybrałbym podobnie
Choć zabiera nam pamięć to co było w tym istotne
Miało być dosłownie mówię to wprost
Kiedy z dobrych wspomnień zostaje tylko tło
Gdybym miał zdefiniować zabrakłoby słów mi
Więc pozostaje noc która zamienia nas w kukły
Też to widzisz śmiej się jesteśmy śmieszni
Kiedy letarg chcemy zmienić w pijacki ekstrawertyzm
Budzi się świadomość jedynie znamy pustkę
Stanowimy osobowość która z nami utknie
Zabiję Cię rozumiesz? Zaburzę wszechświat liter
W Dolinie Królów płyty podpiszę hieroglifem
Gdyby skończyło się wyciem to łzy mi otrzyj
Ręce są zajęte trzymają za orczyk
Jak zejdę to trafię w próżnię pewnie
Prędzej niż uwierzę że znów uśniesz beze mnie
Jak za Ciebie się wezmę nie poluzuję chwytu
Nawet gdyby moje ręce miały wyjść Ci z głośników
Dałem Ci za dużo bym tak se odszedł
Zbyt często słyszałem że się zmieniam na gorsze
Choć sam częściej tonę w udawanych emocjach
Imituję życie jak Dexter Morgan
Umiem być i mieć a raczej chcieć i móc
Bez pracy nie ma kwitu a bez kwitu jest chuj
Więc szukam tej właściwej z quasi słusznych dróg
Bo inaczej żyć tu to jedynie próżny trud