Feniks z popiołu
Na złość, na złość, na złość,
Na złość znów otrzepię się z kurzu i ruszę do przodu
Na złość, na złość, na złość
Wzlecę w górę wysoko jak feniks z popiołów
Choć ciągle kłamałeś to ja wierzyć chcę
Choć serce złamałeś
Wciąż miłość w nim jest
Jeśli ciebie kochałam
Pokocham znów kogoś
Nawet jeżeli rundę przegrałam to
Mogę walkę wygrać z tobą
Na złość, na złość, na złość
Tobie z upadku podniosę się znowu
Na złość, na złość, na złość,
Znów otrzepię się z kurzu i ruszę do przodu
Na złość, na złość, na złość
Wzlecę w górę wysoko jak feniks z popiołów
Choć tak się starałeś to obcy mi gniew
Choć o zemście myślałeś
Ja mścić nie chcę się nie, nie
Znowu z prochu powstałam by zacząć na nowo
Nawet jeżeli bitwę przegrałam to
Mogę wojnę wygrać z tobą
Na złość, na złość, na złość
Tobie z upadku podniosę się znowu
Na złość, na złość, na złość
Znów otrzepię się z kurzu i ruszę do przodu
Na złość, na złość, na złość
Wzlecę w górę wysoko jak feniks z popiołów
A stamtąd już z uśmiechem pomacham ci