Dobranoc
[Zwrotka 1: Kosi]
Budzi mnie kac, kruszę se hasz, żyję w tej chmurze od lat
Nudzi mnie rap, burzę ich ład, nie mogę dłużej tu stać
Nie mogę dłużej tu chlać, chciałbym na chwilę zatrzymać ten czas
Chciałbym tu wpław przepłynąć niebo i z gwiazd podziwiać świat
Chciałbym choć raz obrobić bank, nie dać się złapać i zwiać
Wyprać ten szmal, spokojnie spać, nie bać się płakać i śmiać
W wielkim ogrodzie nad wodą z rodziną zajadać melony yubari
W domu, na wodzie mieć kino, w garażu mieć kilka czerwonych ferrari
Na chuj mi ferrari, skoro nie jaram się bardzo furami
Złotem, luksusem, felgami, jestem za bardzo wygrzany tu dla nich
Świat jest wygrzany po halo[?], halo tu Ziemia, tu musisz mieć kwit
Świat jest wygrzany po halo[?], halo tu Ziemia, ja muszę tu żyć
Ja uczę się żyć
Ja muszę tu żyć, ja uczę się żyć
Ciągle tu uczę się żyć i muszę tu żyć
(haha, bang bang bang)
[Outro: Kosi]
Żyć i umrzeć w Warszawie, choć diabeł często się śmieje
Gdzie łatwo trafić na krawędź i wszystko szybko się dzieje
Minuty lecą jak stówy, więc czasu ciągle za mało
W oparach skuna i wódy mówimy sobie dobranoc
Żyć i umrzeć w Warszawie, choć diabeł często się śmieje
Gdzie łatwo trafić na krawędź i wszystko szybko się dzieje
Minuty lecą jak stówy, więc czasu ciągle za mało
W oparach skuna i wódy mówimy sobie dobranoc
(w Wawie)