Po mału zapominam
[Zwrotka 1: GRZ]
W szczelinie pełnej zła dusza ma gna i gra ze mną los
Pokaleczone dłonie a w nich brudny sztos
Taki los, o mały włos, a spaliłbym do lepszego życia most
Zabłysnąłbym w programie, który prowadzi kapitan Kloss
Tych kos nic nie tępiło
Me życie w ognisku diabła się tliło
I uczyło mnie jak przeżyć
W świecie gdzie bród się szerzy
O tym pomału zapominam
O wyjebanych farach, pękniętych żyłach
Gdzie rodziła się nienawiść
Wiedziałem jedno, że trudno to pozostawić
W toku dwie sprawy - stary pije
Matka na pożyczkach z bratem żyje
I ja, który w bagnie gnije
Chudnie nie tyje, w stresie po szyję
I czyje to zmartwienie
Że drugie me imię to cierpienie
A pierdolone marzenie
Znów się oddaliło za skaliste kamienie
W pełnym pułapek terenie
Gdzie skaleczenie niosło zakażenie
Po mału zapominam, że zasiałem pełne chwastów ziemie
Gdzie wrogów cienie
Rzucały we mnie zabójcze spojrzenie
Przeciskało mnie ich plemię, koniec
Pozostawiam dawne życie po drugiej stronie
I na promie pod prąd płynącym
Czasem tempem zwalniającym
Ku marzeniom płynę
Łykam ślinę w zachwycie i pierdolę dawne życie
Od nowa w tym biegu czas liczę i krzyczę o spełnienie
By marzenie nie stało się nie do ruszenia kamieniem
To jak trupa topienie, lecz wszystko od nowa zaczynam
A o życiu dawnym po mału zapominam
[Most: GRZ]
Po mału zapominam o szczelinach
Wydrążonych czynach
Gdzie łyk wina dusi jak samobójcę lina
Ten etap życia na pauzie trzymam
Po mału zapominam o szczelinach
Wydrążonych czynach
Gdzie łyk wina dusi jak samobójcę lina
Ten etap życia na pauzie trzymam
[Zwrotka 2: Lui]
Po mału zapominam
Jak zdetonowana mina w duszy nabroiła
Ile wyrządziła szkód i na psychice ran
Kiedy świat nie był skory dla mnie
Szmat dróg gdy tylko brat znów
Widział niepowodzeń pasmo
I gdy ciemno robiło się w moich oczach zamiast jasno
Dobrze wiedziałem, że trzeba zrobić coś póki jest chęć i ambicja
By znaleźć się na godnych listach
Wiele razy zaklinałem w sobie
Że niczego złego poza prawem nie zrobię
Stało się inaczej, poznałem innych ziomków, inne drogi
Trwogi, hip-hopowe załogi i kiedy ojciec za wódą nogi
Zrozumiałem, że nie mam oparcia jak moi rówieśnicy
Dlatego rozpocząłem handel na ulicy
Umykając diabłom błyskawicy i frajerów kometą
Feta za fetą
Gdy był większy szmalec
A kiedy nie trzeba było wzywać mamę
Żyłem myślą stale co jeszcze się stanie, co mnie czeka
Czy pały zawitają na mieszkanie, w głowie zamęt jak na wiecach
I po mału strach przestał podniecać jak bym chciał
Bo dręczące gadki - mało, drogo, że jeszcze ty, a miał
Wywoływały we mnie szał
Co peszyło wszystkich tych, którzy myśleli, że pragnę na nich zbijać hajs
Pomyłka, źle skurwysyny, to było dla rodziny na naukę
Aby nie nalepiać za grosze plakatów na słupie
A działać w grupie z wami
Z chłopakami którym nie brak odwagi
Dodaje do życia zupy z mocą magii jak do głowy oleju
I zapominam ile cierpiałem przez bejów
Bezradnie siedząc w fotelu
Ale finał jeszcze nie miał miejsca, bo tercja się nie skończyła
Dalej życie to wielka bitwa zażyła gdzie reguły gry ostre są jak brzytwa
A konsekwencje różne jak punkty w gonitwach
Jak punkty w gonitwach