Funeralna Rapsodia
Z słów tworzę budowlę i tak ciągle bawię się w tą grę
Snując opowieść szukam metafor które wyrażą emocje
Mistrzowskie opcje są widoczne na horyzoncie
Biorę to co jest dobre co trochę robiąc w tym progres
Stawiam wiele hipotez jak Hipokrates lub Arystoteles
Wysoki ogień w kotle rozpala sam Mefistofeles
Moce złe muszą mieć do mnie konkret interes
Wewnątrz czuję się jakbym zdobył górę Mount Everest
Z piany morskiej w tle grzbiet wyłania potwór z Loch ness
Obok kąpią się syreny topless które mają okres
One o boskiej urodzie podobne są do Jennifer Lopez
Patrząc na seksowne widoki te wyjmuję notes
Przelewam atrament, ten rap jest niczym lament
Choć w wersach bywa zamęt to po nich zostanie pamięć
Póki płomień w lampie nagle całkiem nie zgaśnie
Na jawie ma być dokładnie tak samo jak w śnie
W koszmarze pokaże się sto twarzy bez masek
Diabeł każe ofiarować mu ołtarze z czaszek
Chce zapłatę zatem z czasem zawsze będzie katem
Zżartą kwasem miazgę szpadel przysypie piachem
Duch pójdzie w nieznane ze swym ciałem gubiąc zasięg
Na przejawy paranormalne nadal brak wyjaśnień
Dla mnie to naprawdę właśnie będzie szczytem marzeń
Jeśli na dnie znajdzie się nieoszlifowany diament