igni
Patrzysz na mnie kiedy leżę na dnie
Ogień wolno gaśnie a ja ciągle jestem taki sam
Od tylu lat
A kiedy noc jest dla mnie ja nie widzę jak jest
Niby wszystko ładnie
Nie polubię siebie choćbym chciał
Choćbym chciał
Ej ej zawsze wiedziałem że Pezet miał rację Lehu miał skilla nie żyje
Nie pytam „Quo Vadis" bo wiem dokąd idę a krople na szybach wyliczają mile
Byłaś fanką muzyki tej gorszej i lepszej jak Weeknd
Zabieraj swoje winyle i nara i tak mała miałaś tylko Egzotykę po typie
I pozdro na płycie to dla wszystkich dobrych kobiet
Wrzucałaś na Fejsa i wtedy pisałaś że raper napisał o tobie
Myślałaś że wyrwiesz się z biedy jak przyjdą bogaci panowie
I ich spierdoleni synowie w tych autach w których każdy czuje się jebanym bogiem
A trwało za krótko ja przyjechałem za późno
I chyba wpierdolił ci równo
Nie wiem nie zdążyłem spytać
Za chwilę trzymałem go zimnego w rękach
Taka pojebana scenka
I nagle przestał oddychać ha
Jebany pajac jeszcze po ciebie przyjadę pamiętaj będziesz czekała
W mieszkaniu którego nikt nie zna pamiętasz
Historia się powtarza jak ta pętla
A ja nie wiem czy to nie moje ostatnie święta przestań
Kiedy patrzysz na mnie kiedy leżę na dnie
Ogień wolno gaśnie a ja ciągle jestem taki sam
Od tylu lat
A kiedy noc jest dla mnie ja nie widzę jak jest
Niby wszystko ładnie
Nie polubię siebie choćbym chciał
Choćbym chciał
I kiedy patrzysz na mnie kiedy leżę na dnie
Ogień wolno gaśnie a ja ciągle jestem taki sam
Od tylu lat
A kiedy noc jest dla mnie ja nie widzę jak jest
Niby wszystko ładnie
Nie polubię siebie choćbym chciał
Choćbym chciał
Kiedy patrzysz na mnie kiedy leżę na dnie
Ogień wolno gaśnie a ja ciągle jestem taki sam
Od tylu lat
A kiedy noc jest dla mnie ja nie widzę jak jest
Niby wszystko ładnie
Nie polubię siebie choćbym chciał
Choćbym chciał
Kiedy patrzysz na mnie kiedy leżę na dnie
Zanim ogień zgaśnie powiem ci jaki jest plan
Ogień jest tam
I kiedy noc jest na dnie ja nie czuję jak jest
I nie widzę ładnie i nie mówię ci jaki jest plan