Złodzieje snów
[Zwrotka 1]
Pamiętasz światła miasta, większość z nich już dawno zgasła
Bledną wypisywane na murach hasła, z bram
Gdzie wdychasz strach, gdy jesteś w nich sam
Enklawa cichych braw, miasto szarych barw
Pamiętaj, że jesteś sam, wśród pustych bloków
Co byś nie zrobił, diabeł i tak spisze protokół
Wiatr gra wśród drzew, w oddali odgłosy kroków
Żeby przetrwać musiałbyś ukraść Niebo Bogu
Oddech szybszy, powietrze przenika się z trwogą
Ukraść Niebo Bogu? Czy wykraść ogień bogom?
Chcesz zrobić to i to? W sumie co Ci zależy?
Jak stąd znikniesz, bez znaczenia będzie w co wierzysz
Tu nie żyją naprawdę, tu chorują na życie
Sny na jawie? To takie, o których marzysz skrycie
To wszystko co widziałeś było snem, zwijaj żagle
To opowieść o tym co tu się dzieje naprawdę
[Zwrotka 2]
Złodzieje snów prosto z głów, które marzą, by spać
W cokolwiek byś nie wierzył, oni śpią, by trwać
W tym miejscu zły jest jak sen, spada gdy musi
W noce jak te, gdy chcesz do snu się zmusić
W noce jak te, gdy w ciszy patrzysz na miasto
I bardzo chcesz, ale nie potrafisz zasnąć
W noce jak te, gdy zimno na twarzy czujesz
I nie wiesz czego, ale czegoś Ci brakuje
W noce jak te, gdy piszesz i to nic nie zmienia
Wiesz, że mam tak samo, pozdrowienia