Mordobicie W Sterowni
Mordobicie w sterowni
W plątaninie kabli doszło do jakiejś awarii
Wszyscy byli nadzy i widać było ich rany
Olbrzymi przepływ energii rozerwał im czaszki
To były międzygwiezdnego wypadku ofiary
Istoty rzucone w kąt siłą grawitacji
Mieszkały w okolicach alfy centaurii
Ich rozwój techniczny był bardzo zaawansowany
Szpony drapieżnego ptaka wszystko uruchamiały
Ożyły wentylatory i ruszyła pompa
Na pokładzie enterprise falowała podłoga
Gdy gość zajrzał w otchłań mlecznych martwych oczu stwora
Zauważył że na twarzy maluje się trwoga
Szedł przed siebie z lękiem jaki czuje dziecko we śnie
Wdychał trujący tlen bo było skażone powietrze
Próbując wydostać się z zatrutego terenu
Statkiem rąbnął w ziemię po tym utracеniu steru
Niebo miało barwę najczystszego błękitu
W martwym lеsie słychać było odgłosy silników
Uszu dobiegała seria stłumionych wybuchów
Jeszcze jeden raz spojrzał na te rzędy trupów
Kabel akumulatora trzymał w swojej dłoni
A te zwłoki obcych były jak gromada zombie
W sterowni było stare dobre mordobicie
O to kto nad życiem będzie dominował na szczycie